Spotkanie z Panem Andrzejem Kościałkowskim – synem “Fakira”

Świat jest mały a przypadki chodzą po ludziach, to powiedzenia stare jak świat. To, że coś w tym jest przekonaliśmy się wczoraj 18 lipca. Krótka rozmowa pod biedronką, od słowa do słowa doprowadziła do przemiłego spotkania w naszej siedzibie.

Jakże mało wiemy o historii i ludziach, którzy ją tworzyli. Czasem ona jest na wyciągnięcie ręki, tylko trzeba ją dojrzeć i się pochylić.

… i tu sprawdza się pierwsze przytoczone powiedzenie… świat jest mały

Tak było tym razem, okazało się że w Toruniu mieszka Pan Andrzej, syn Sergiusza Kościałkowskiego ps. Fakir” – żołnierza wojny obronnej 1939 roku i Armii Krajowej. Członka komórki likwidacyjnej Kedywu Okręgu Wileńskiego AK dowodzonej przez Sergiusza Piaseckiego, żołnierza 5 Wileńskiej Brygady AK mjr. Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka” i 1 Wileńskiej Brygady AK dowodzonej przez por. Czesława Grombczewskiego ps. „Jurand” w ramach której uczestniczył w operacji Ostra Brama.

Należy wspomnieć, że w wileńskim Kedywie, Pan Sergiusz współdziałał z Witoldem Milwidem, Jerzym Łozińskim i Władysławem Subortowiczem. Ta trójka to już “Nasi” podopieczni, z cmentarza przy ul. Kcyńskiej. Za działalność w Kedywie zostali skazani przez komunistów w pokazowym procesie na śmierć, wyroki wykonano 12 listopada 1949 roku w więzieniu przy Wałach Jagiellońskich w Bydgoszczy. Bydgoscy Patrioci opiekują się ich mogiłami.

 

Pan Andrzej opracował i przygotował do druku książkę, w której zawarł oryginalne teksty z pamiętników spisanych przez swojego ojca. Całość wzbogacił o zapiski swojego dziadka Olgierda Kościałkowskiego ps. “Derwisz” oraz kolegów z konspiracji.

Spotkanie w “Reducie Burego” rozpoczęło się od zwiedzania naszych kątów, Pan Andrzej był pod wrażeniem i nie krył wzruszenia oglądając nasze zbiory i wystrój siedziby.

Rozmowa była luźna i przyjacielska, gość opowiadał o swoich przeżyciach z okresu wileńskiego a my opowiadaliśmy o naszej działalności. Pan Andrzej był bardzo zainteresowany tym co robimy, podarował nam również kilka egzemplarzy swojej książki, które przyjęliśmy z wdzięcznością i za które jeszcze raz dziękujemy. My ze swej strony obdarowaliśmy naszego Gościa drobnymi gadżetami.

Na zakończenie “strzeliliśmy” sobie wspólne zdjęcie, a Pan Andrzej dokonał bardzo pięknego wpisu w naszej Kronice.

Nasza radość ze spotkania mieszała się z żalem, że tak późno poznaliśmy Pana Andrzeja. Niestety, z tego co nam powiedział wynika, że już w sierpniu opuszcza Polskę i wyjeżdża na stałe do Australii. Dobrze jednak, że choć przypadkiem, to dane nam było się spotkać.

Panu Andrzejowi życzymy dużo zdrowia i szczęścia w krainie kangurów.

BP

Opublikuj w mediach społecznościowych

Scroll to Top